Ta historia aż prosiła się o sfilmowanie: ciekawa postać, pikantna i melodramatyczna biografia, losy powstania pierwszego erotycznego poradnika w zapyziałym PRL-u... Tymczasem wszystko nie tak. Boczarska gra Wisłocką z jakąś plastikową manierą, postać jest płaska, tekturowa, a jak już się odzywa, to wygłasza bon moty albo manifesty. Dialogi zresztą najczęściej przypominają tu kabaretowe skecze. Sceny łóżkowe mnożą się, aż tracą fabularny sens i jakąkolwiek atrakcyjność. Kolejne wstrząsy miłosne, spotkania i rozstania, nawet dramaty rodzinne, zalatują Grocholą czy inną Kalicińską. A wątek samej książki, walki o jej wydanie, choć wydawałby się najbardziej intrygujący, okazuje się zaskakująco obojętny. Do tego bezmiar wątków i skoki w czasie tworzą narracyjny chaos. I koniec końców wszystko zaczyna mocno irytować i wieje nudą. Zawód.
Nie wiem skąd ta radość, polakom się podoba bo cipka na ekranie.....film mierny.
Dokładnie, nieważne, że film jest smutny, niesmaczny, a sama seksualność pokazana w jakiś okrojony z uczuć sposób dający potencjał na drugą książkę pt. "Jak nie żyć!"
muszę się dopisać do grona, film tekturowy, bez zęba, Boczarska słaba, niestety taki tvn-owski styl....
Nie jestem fanem skoków w czasie ale w tym filmie nie wybijało mnie to z rytmu i uważam, że było zrobione dobrze.