Zacznę zaiste kontrowersyjnie – fanem pierwszej "Obecności" nie jestem, nie byłem i nie zanosi się, bym kiedykolwiek został. Wszystko przez to, że oglądałem ten film i bez przerwy... czekałem. Wszak horror o tak entuzjastycznych ocenach musi być jakimś przełomem. Innowacją. Nowym wymiarem filmowej grozy. No więc ja czekałem na choć jeden jego moment, który mógłby o tym świadczyć i się nie doczekałem. Wszystko to już było, wszystko to już widzieliśmy. Nawiedzony dom, łowcy duchów, opętanie, a na koniec egzorcyzmy (uwaga – bezczelny spoiler – udane!), podczas których zasnąłem jedenaście razy. No i jump sceny. Duuużo jump scen.
więcej